Schodami do nieba
"Słysząc
wołanie o pomoc - pomagamy ... wołać"
Czy
pomaganie może być źródłem szczęścia?
Zastanówcie
się tak przez chwilę, czy pomagamy innym? Wydaje mi się, że każdy na to pytanie
odpowie twierdząco, chociaż, że nie powinniśmy się oszukiwać.Każdy
z nas na pewno chciałby być szczęśliwy i często tego szczęścia poszukuje. Jak
się okazuje, nie musimy szukać nie wiadomo gdzie i możemy je znaleźć całkiem blisko. Pomaganie innym jest tak
szlachetne i szczytne, że od razu pojawia nam się uśmiech na twarzy. Czujemy się wtedy..
tak inaczej. Jak ktoś wyjątkowy, wyróżniony. Czujemy się szczęśliwi.
Ostatnio
przytrafiło mi się dość nietypowe i zaskakujące wydarzenie. Nigdy nie
sądziłem, że może to być aż tak nadzwyczajne i wprawiające człowieka w lekkość. Ale
zacznijmy od początku.
Jakiś
czas temu razem z dwójką przyjaciół wybraliśmy się rankiem na pewien egzamin.
Ubrani w garnitury i wyglądający jak pracownicy wielkiej korporacji czuliśmy w
sobie jednocześnie stres przed egzaminem jak i zadowolenie z tego dnia. To
było nadzwyczajnie dziwne. Ale nie o tym chciałbym wam opowiedzieć. Mianowicie,
wracając już do domu przytrafiło nam się coś nie do opisania. Jadąc w samochodzie już
z daleka zauważyliśmy coś, co nie mogło umknąć naszym oczą. Jakiś człowiek leży na chodniku! Pierwsza myśl jaka
przyszła nam do głowy „To na pewno jakiś pijaczek, miejscowy menel”. No ale
dojeżdżając coraz bliżej zauważyliśmy, że "nasz" miejscowy pijaczek okazał się leżącą starszą kobietą z rowerem
między nogami, który uniemożliwiał jej wstawanie. Przejechaliśmy obok po czym dopiero po około dwustu metrach
wszyscy razem zawołaliśmy „Zawracamy!”.
Znaleźliśmy najbliższe dogodne miejsce do zawrócenia i pojechaliśmy w
stronę poszkodowanej osoby. Zatrzymaliśmy auto, włączyliśmy światła awaryjne i idziemy.
To co ujrzeliśmy, całkowicie nas zszokowało. Na chodniku była plama krwi, a
kobieta opierająca się na rękach wyglądała
przerażająco. Twarz i dłonie opływały we krwi, która powoli skapywała na chodnik, zabarwiając go na czerwono. Wyglądało to jak filmowa scena. Dookoła nie było nikogo, żadnej żywej duszy. Nie wiedzieliśmy co robić.. W sumie to nawet się nad tym nie zastanawialiśmy, gdyż coś wewnątrz nas dyktowało jak mamy postępować.
Szybko wyciągaliśmy rower, który był pomiędzy nogami starszej kobiety, po czym
pomogliśmy jej wstać. Miałem akurat w kieszeni paczkę chusteczek więc
wyciągnąłem ją w stronę poszkodowanej. Po wytarciu dłoni i twarzy odetchnęliśmy
z ulgą. Ufff.. Krew była spowodowana jedynie krwotokiem z nosa i nie było to
tak groźne na jakie wyglądało wcześniej. Nie zaprzestaliśmy jednak na tym i nie
pojechaliśmy. Zaczęliśmy rozmawiać z kobietą, która cały czas nam dziękowała.
Chcieliśmy zadzwonić po karetkę, ale miła pani nie zgodziła się na to.
Tłumaczyliśmy jej, jednak mimo tego nie chciała dać się przekonać. Okey, przyjżeliśmy się jeszcze chwile i po bacznej obserwacji nie
zauważyliśmy, żeby miała jakieś większe urazy. Chwilę po tym wydarzyło się coś co nas sparaliżowało.. Obróciszwy swoje głowy w lewo
ujrzeliśmy pewną kobietę, która zbliża się w naszą stronę. Gdy znalazła się obok nas
jej pytanie całkowicie zwaliło nas z nóg; „ Ta kobieta wpadła wam pod samochód?!”
Staliśmy jak słupy z wielkimi oczami. Jakby ludzie nie myśleli inaczej i od razu
szukali winnego całej sytuacji. Wytłumaczyliśmy, że to nie tak jak się wydaje i
opowiedzieliśmy całą historię. Po wszystkim przybyła kobieta oznajmiła, że
starsza pani jest jej sąsiadką i jeśli nie chce dzwonić po karetkę, to ona
odprowadzi ją do domu. Przystaliśmy na to, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
To
co czułem podczas tego zdarzenia i tuż po jest ciężko wyrazić słowami. Najpierw strach
i przerażenie, tak jakby człowiek przestawał myśleć. Potem dreszcze, szczęście
i niesamowitą lekkość na sercu i duszy. Byłem wtedy tak szczęśliwy i błogi, jak nigdy do tej pory. Czyłem się niczym jak ptak wypuszczony z klatki, wznoszący się ku niebu. Nigdy nie zapomnę tego
dnia. Każdy kolejny przejazd obok tego miejsca i powrót myślami do tej sytuacji
przyprawia mnie o dreszcze.
To
niesamowite jak pomoc innym ludziom potrafi uszlachetniać. Człowiek oczyszcza
swoją duszę i serce do tego stopnia, że czuje się jakby wzlatywał ponad ziemię.
Teraz jeśli widzę, że ktoś potrzebuje pomocy, zawsze staram się to zrobić w
miarę moich możliwości. Także jeśli widzimy potrzebę – działajmy, nieważne w
jakim stopniu. Nawet ta najskromniejsza pomoc jest zawsze lepsza od wielkiego
współczucia. Co więcej, powinniśmy być świadomi, że jeśli ktoś prosi nas o
pomoc, to znaczy, że jesteśmy jeszcze coś warci.
0 komentarze: